„Będziemy czytać poezję. Przyjdźcie!” – zawołaliśmy z plakatu, i… przyszliśmy. Co prawda sala nie pękała w szwach, ale przybyli ci, którzy wiedzieli po co. Spotkanie było bardzo intensywne, ponieważ czytaliśmy utwory utkane z gęstej, esencjonalnej materii. Chwilami było zabawnie z powodu anegdot opowiadanych o poetach.
Mówiliśmy o Wiktorze Jerofiejewie – bo był wśród nas ktoś, kto poznał tego pisarza osobiście, o Jerzym Pilchu – bo okazało się, że ktoś się z Pilchem kolegował, o Czesławie Miłoszu – bo Pilch z kolei kolegował się z Miłoszem, więc dowiedzieliśmy się, że Miłosz po Noblu czuł się unieważniony przez tę nagrodę, bo cokolwiek by nie napisał, lepiej lub gorzej, to i tak od razu by mu to wydano, dlatego bardzo poważnie traktował swoje pisanie i przed wydaniem miał zwyczaj konsultować nowe utwory z kolegami (między innym z Pilchem) – po prostu pytał po ludzku czy to na pewno jest dobre.
Mówiliśmy trochę o dobrym guście.
Co przeczytaliśmy?
Zaczęliśmy od Tomasza Różyckiego
DOM GUBERNATORA
Kiedy zacząłem pisać, wcale nie wiedziałem,
co naprawdę wybieram, ile za to płacą
i że w tak krótkim czasie stanę się bogaty,
i jeśli czegoś zechcę, zaraz to dostanę.
Moje będą kobiety, o jakich zamarzę,
i moje wszystkie miasta, pojadę na wczasy,
gdziekolwiek tylko zechcę, zimą albo latem,
tam, gdzie wskażę na mapie, bez żadnych bagaży,
prosto z łóżka, bez spodni. Zamieszkam na skale
w rybackim domku w Grecji, i ktoś się postara
o wino i oliwki. I tak będzie co dnia.
I codziennie fortuna moja będzie wzrastać,
i co dzień nakupuję czekolady, masła,
i to będzie tak leżeć, bo nie będę głodny.
Więcej Różyckiego znajdziecie tutaj: Poezja Extra – Tomasz Różycki – Goethe-Institut Polen
Potem wiersz kościaniaka, Witka Łukaszewskiego
MÓJ PRAWIEK
Lubię, kiedy ptaki przylatują,
lubię, kiedy odlatują.
Lubię, kiedy wszystko ma swój czas,
nie lubię, kiedy wszystko czasu nie ma.
Lubię płomień świecy
i żarówkę nocnej lampki.
Lubię kawiarnie wieczorem,
i wcześnie rano,
ale wybieram łąki,
kiedy mam wybór.
Jeśli nie mam wyboru,
nie wybieram, lecz płynę z prądem
(…)
Przeczytaliśmy też wiersz Andrzeja Bursy (1932 – 1957), zaliczanego do kręgu poetów wyklętych:
SOBOTA
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
Przypomnieliśmy Kornela Filipowicza (1913 – 1990), wiersz NIEWOLA napisany w 1984 roku, tutaj w wykonaniu Darka Szada- Borzyszkowskiego
Czytaliśmy jeszcze Julię Hartwig, Wisławę Szymborską, wypiliśmy niecały litr kawy, zjedliśmy osiem ciasteczek, cztery cukierki – był poniedziałek, 28 marca, pierwsze tegoroczne, poetyckie spotkanie w czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kościanie. Niebawem zaprosimy ponownie: Przyjdźcie, będziemy czytać poezję.